- Lusy - powiedziałem wchodząc do jej jaskini - Co ci jest ? Siedzisz i gapisz się na ścianę
- Nic - odpowiedziała i spojrzała na mnie z …tak to chyba… o nie miłość - Bo widzisz ja…
- Lusy nic z tego na razie nie będzie nie zrozum mnie źle - zawahałem się, ale ciągnąłem dalej - W przyszłości tak, ale nie teraz.
- Ale czujesz coś do mnie ? - zapytała
- Możliwe, ale głęboko. Musi minąć trochę czasu….
- Czyli mnie nie chcesz… - przerwała mi a w jej oczach stanęły łzy.
- NIE MYŚL TAK !!!!!! - krzyknąłem - Chcę cię oczywiście, ale nie teraz.
Widać było, że posmutniała.
- Lusy słuchaj nie mniej tego do siebie…Nie mam teraz czasu na to - powiedziałem podchodząc do i ocierając jej łapą oczy - Jestem tu betą i mam swoje obowiązki co do tej watahy.
- Wiem…- mruknęła
- Słuchaj …- zacząłem - Naprawdę czuję coś do ciebie, ale…
- Wataha jest najważniej sza - dokończyła
- Nie o to chodzi…
- A o co ? - Westchnąłem
- Gdy byłem jeszcze w watasze rodziców… - zacząłem opowieść - bo wiesz głównie dlatego odszedłem.
- Przejdź do rzeczy
- Była taka jedna…
- To ją wolisz - powiedziała a łzy płynęły jej już strumieniami. Ruszyła w stroną wyjścia.
- Nie czekaj….- krzyknąłem i ruszyłem za nią - Ona nie żyje. Zabili ją kłusownicy i wiesz…
- Masz złamane serce tak ? - zapytała
- Jak je posklejam to coś może z tego będzie, ale na razie nie mów Damonowi…
- Czemu ?
- Bo on o niej nie wiedział - powiedziałem patrząc jej w oczy - Chciałbym, żeby tak pozostało
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz