Wszyscy pobiegliśmy na polanę gdzie pasły się spokojnie bizony. Stado nie było liczne, ale zwierzęta były ogromne. Wszyscy zajęli pozycje (pracowaliśmy w parach). Przez chwilę zawachałam się.
- Nie wiem czy damy radę.. - powiedziałam lekko przestraszona.
- Nie martw się, bedzie dobrze. Twój plan jest świetny - powiedział Jasper (był moim partnerem do polowań, bo to rówinież przywódca polowań).
Jego słowa dodały mi otuchy. Dałam sygnał, ruszyliśmy. Wszystko było by idealnie gdyby nie pojawienie się wilków z innej watachy. Zepsuły całe polowanie. Przestraszyły stado bizonów nieumiejętnym atakiem. Przestraszone zwierzęta zaczęły biec prosto na nas. Zaczęliśmy uciekać. Biegnąc nie zauważyłam korzenia wystającego z ziemi. Potknęłam się o niego i upadłam. Niestety niezdążyłam już wstać.. Rozpędzone bizony stratowały mi całą tylnią łapę i połamały większość kości. Ból był nie do zniesiena. Powoli traciłam przytomność. Przyjaciele zanieśli mnie do jaskini. Otwarta rana na tylniej łapie wciąż krwawiła.
- Mówiłam, że to polowanie to zły pomysł - odezwała się Shol
- Nic mi nie będzie, jeśli moja współlokatorka mi pomoże - wykrztusiłam z uśmiechem. - To jak, pomożesz Shol.. ?
<Shol?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz