Był ponury, deszczowy dzień.Wszyscy siedzieli w swoich jaskiniach albo
spali. A ja nie miałam ochoty na siedzenie w domu. Nie czułam się
najlepiej.Postanowiłam pójść w góry. Wiedziałam, że to jest
niebezpieczne przy takiej pogodzie, ale nie moglam tak dłużej siedzieć.
Ruszyłam w góry ścieżką przez las. Lało jak z cebra. Widoczność była
bardzo niewielka.Po prawie godzinie doszłam do celu. Chciałam wejść na
jeden ze szczytów Gór Nadziei. Szłam sobie po stromym zboczu ślizgając
się po kamieniach. W pewnym momencie piorun uderzył w gorę obok. Skały
zaczęły spadać ze wszystkich sąsiednich gór i oczywicie z mojej.
Próbowałam uciec, ale niestet spadłam....
<Kto mnie znajdzie i mi pomoże?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz