środa, 2 kwietnia 2014

Od Lucy





Dziś rano poszłam na moją ulubionom skałę nad wodospadem... Położyłam się na niej, ale po chwili poszłam na łąkę...
Nikogo jeszcze nie było, tylko lekkie promienie słońca i ptaki... Wiatr przyjemnie wiał... Poszłam na spacer wzdłuż plaży... Moje furto, nadal było czarne jak noc... Ale już blakło. Półgodziny chodziłam po plaży i w końcu moje futro odzyskało naturalną barwę-białą. Położyłam się na piasku, już kilka wilków napewno wstało... Zgłodniałam więc poszłam w góry by coś upolować... Zaczęłam tropić sarnę. Sarna była w dolinie, ale na szczęście była jeszcze długa trawa. Podeszłam do sarny i po chwili miałam jej gardło w pysku...
Śniadanko...-Powiedziałam i poszłam na ulubioną skałę... Zasiadłam tam i powoli zaczęłam jeść... Po kilkunastu minutach juz nie było sladu po sarnie, bo była mała jak na sarnę... Po posiłku zeszłam na dół by się napić wody z wodospadu... Napiłam się i poszłam na łąkę...

Już popołudnie...

Położyłam się wśród trawy i leżałam... Po chwili przyszedł do mnie Jacob...
Cześć Lucy!
Cześć.
Co tu robisz?
Eeee... leżę se...

<Jacob?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz