Poszłam dziś po (randce) z Jacobem na klif... Patrzałam w górę... Było
pięknie, dużo gwiazd... Jeden zbiór przypominał mi jak byłam jeszcze
mała... Ale to fajne uczucie skończyło się bo zrobiłam coś głupiego...
Chciałam spróbować nowej mocy, ale no przywoływanie bogów nie jest ros
sądne... moje biało-śnieżne futro zrobiło się całe czarne... Niebieski
pręgi, zaczęły świecić... Chciałam zniknąć, bo po tym nigdy jeszcze się
niekontrolowałam, więc mogłam kogoś zabić... Uciekłam wiele kilometrów z
tąd... Weszłam do jaskini... Usłyszałam stżał, ale wiedziała że nic mi
się niestani, bo wiecie w jakim jestem stanie.-Przynajmiej trzeźwo
myślę... Zobaczyłam kłusowników, skryłam się zza skałą...
Uciekłam przez szczelinę... Napotkałam Rozalię...
Rozalia! Nie podchoć!-Wrzasnęłam na nią.
Ale dlaczego?-zapytała.
Uiekaj! Kłusownicy i ja!!-Krzyknęłam...
No dobra, ale powiesz dlaczego...-Powiedziała i pobiegła...
Ale ja nie miałam tyle szczęścia... Złapali mnię, ale uciekłam przegryzając siatkę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz