- Nigdy nie trać nadziei - powiedział znajomy mi głos we śnie.
Otworzyłem oczy.
- Ajj, gdzie ja jestem - powiedziałem i spojrzałem dookoła. Było to nieznajome mi miejsce. Leżałem na jakieś skale, a dokoła mnie było jezioro i skaliste góry i ani śladu żywej istoty.
- Dobra czas wzbić się w powietrze - powiedziałem sam do siebie.
Chciałem polecieć, ale moje skrzydło było całe we krwi, a ja prawie nic nie pamiętałem.
- Ałłć! - krzyknąłem, kiedy próbowałem ruszyć skrzydłem.
Teraz mogłem liczyć tylko na jakiegoś wilka, który mnie znajdzie. Próbowałem nie tracić nadziei, kiedy byłem bliski jej końca, ktoś mnie zauważył.
<Kto dokończy?>
Otworzyłem oczy.
- Ajj, gdzie ja jestem - powiedziałem i spojrzałem dookoła. Było to nieznajome mi miejsce. Leżałem na jakieś skale, a dokoła mnie było jezioro i skaliste góry i ani śladu żywej istoty.
- Dobra czas wzbić się w powietrze - powiedziałem sam do siebie.
Chciałem polecieć, ale moje skrzydło było całe we krwi, a ja prawie nic nie pamiętałem.
- Ałłć! - krzyknąłem, kiedy próbowałem ruszyć skrzydłem.
Teraz mogłem liczyć tylko na jakiegoś wilka, który mnie znajdzie. Próbowałem nie tracić nadziei, kiedy byłem bliski jej końca, ktoś mnie zauważył.
<Kto dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz