Leżałam nad rzeką.Wspominałam ten miły
dzień kiedy to urodził się Aramis.Teraz był już dorosłym
wilkiem.Pomyślałam o Samsonie.Pobiegłam do Lucy.
-Lucy,nie widziałaś może gdzieś Samsona?
-Niestety nie...
-Dobrze....dziękuję...-pobiegłam dalej.Znalazłam go.Siedział nad wodospadem.
-Samson?
-Reane....-uśmiechnął się.
-Czy....czy wszystko w porządku?
-Tak skarbie...Może pójdziemy na polowanie?
-No....dobrze...-powiedziałam.Samson wydawał mi się jakiś dziwny.
Upolowaliśmy wspólnie całkiem dużego łosia.Zaciągnęliśmy ofiarę do innych wilków i cała wataha się posiliła.
-Samson....jesteś dzisiaj jakiś....nie swój....taki inny....Czy na pewno wszystko dobrze?
<Samson?>
-Lucy,nie widziałaś może gdzieś Samsona?
-Niestety nie...
-Dobrze....dziękuję...-pobiegłam dalej.Znalazłam go.Siedział nad wodospadem.
-Samson?
-Reane....-uśmiechnął się.
-Czy....czy wszystko w porządku?
-Tak skarbie...Może pójdziemy na polowanie?
-No....dobrze...-powiedziałam.Samson wydawał mi się jakiś dziwny.
Upolowaliśmy wspólnie całkiem dużego łosia.Zaciągnęliśmy ofiarę do innych wilków i cała wataha się posiliła.
-Samson....jesteś dzisiaj jakiś....nie swój....taki inny....Czy na pewno wszystko dobrze?
<Samson?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz