-E...sama nie wiem...-powiedziałam patrząc gdzieś w bok.Samson zrobił się zakłopotany po czym spojrzał na mnie jeszcze raz.
-Na trudno...ja pójdę...powygrzewam się trochę na słońcu.... -Dobrze.-wzruszyłam ramionami i zniknęłam w gąszczu.Przez splot gałęzi widziałam jeszcze jak Samson zwiesza głowę i wolnym krokiem kieruje się na łąkę.Tak idąc wpadłam na drzewo. -Au....-syknęłam.Poszłam dalej i zaszyłam się w swojej jaskini.Długo rozmyślałam...Zaczęły mnie nękać wyrzuty sumienia że tak obcesowo potraktowałam swojego partnera.W ogóle czemu ja to zrobiłam?Może Samson nie zasługuje na kogoś takiego jak ja?Może powinien sobie znaleźć inną,lepszą waderę?Nie...nie mogę.... Zerwałąm się na równe nogi i pobiegłam na łąkę.Samsona tam nie było.Zamiast mojego partnera siedział tam Aron. -Aron? -Rene...witaj.-usmiechnął się niemrawo -Czy widziałeś może Samsona? -Poszedł nad wodospad tęczy....-mruknął -A gdzie Lejla?-kiedy się zapytałam Aron się lekko skrzywił -Rozumiem...wolisz o tym nie mówić,acz kolwiek nie wiem o co chodzi... Pobiegłam nad wodospad.Tam zastałam Samsona. -Samson...Ja...tak strasznie mi głupio...przepraszam że ciebie tak potraktowałam....po prostu...martwię się... <Samson?> |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz