- Talon, idziemy - zawołała mnie mama.
- Już, idę - odpowiedziałem.
Razem z rodziną szedłem na polane przez skaliste góry. Zawsze szliśmy tą samą drogę i miałem nadzieję, że nic się nie stanie. Niestety, myliłem się. Nagle zerwała skały zaczęły spadać.
- Uciekaj! - krzyczeli do mnie rodzice.
Kiedy skała zaczęła na mnie spadać, moi rodzice szybko wskoczyli tam, a mnie odepchnęli. Poświecili za mnie życie.
- Nie! - krzyczałem.
Zbliżałem się do mamy i do taty lecz nikt nie oddychali. Skały zaczęły jeszcze szybciej spadać. Wiedziałem, że muszę uciekać. Jedyna droga, która była nie zasypana prowadziła do jaskini. Kiedy doszedłem do końca, zasnąłem. Spałem kilka godzin, aż nagle obudziła mnie jakaś wadera.
- Co ty tu robisz, mały? - zapytała.
- Jestem Talon i schowałem się tu - odpowiedziałem.
- Ja jestem Lexi - przedstawiła się.
- Mogę u Ciebie zostać, proszę? - spojrzałem z proszącym wyrazem twarzy.
<Lexi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz