Obudziłam się bardzo wcześnie.Było ciepło a słońce wlewało się
promieniem do jaskini.Wybiegłam na zewnątrz.Zauważyłam Arona
pochylającego się nad strumieniem.Odwrócił się w moją
stronę.Uśmiechnęłam się i położyłam na skale w piskowym kolorze.Aron
powili do mnie podszedł.
-Długo ciebie ni widziałem...brakowało mi ciebie...-powiedział.Zamyśliłam się na chwilę.
-Przecież widziałeś mnie wczoraj...wieczorem.-powiedziałam.Ostatnio byłam dosyć nieobecna w watasze.
-Lejlo...wszystko w porządku?-przytulił się do mnie.Weszłam jednak do wody zostawiając go w tyle.
-Tak...nic mi nie jest...skąd te przypuszczenia?
-Zawsze byłaś taka...inna...tajemnicza i lekko przestraszona...teraz
zupełnie ciebie nie poznaję.Jesteś jeszcze bardziej speszona niż
kiedyś...
-Tak to wygląda?-zapytałam.Po części Aron miał rację.Kiedy ten wilk mnie
pokochał w moim sercu zakwitł kwiat.Kwiat który trzymał mnie przy
życiu.Tym kwiatem był Aron.Byłam taka szczęśliwa.Jednak pewnego dnia
usłyszałam jak jakieś małe szczenięta walczyły i wyobrażały sobie
wojnę.Kiedy byłam samotna nie musiałam się o kogoś obawiać.Teraz miałam
Arona.Gdyby coś mu się stało...-przez te rozmyślenia pociekły mi łzy.
-Lejlo...co ci jest?Co jest problemem?
-Ty nie zrozumiesz...-powiedziałam.Coś w krzakach się poruszyło.Na polanę wyszła Renessme
<Renessme?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz