Na to pytanie sam dobrze nie umiałem odpowiedzieć, ale skoro zapytała musiałem odpowiedzieć.
- No więc, kiedy wracałem z polowania i wyczułem dym. Pobiegłem w stronę mojej dawnej watahy i ogień ogrodził mi drogę. Chciałem go ugasić, ale nie mogłem. Czułem, jakby jakaś siła chroniła ten ogień. Domyśliłem się, że to Leo. Był on moim wrogiem. Jako jedyny z naszej watahy miał moc wytworzenia pola siłowego. Co chwila widziałem jak ktoś ginie, ale nie mogłem go uratować. To było okropne uczucie. Próbowałem, aż w końcu się poddałem. Wtedy zobaczyłem Sami i moją córeczkę. Powiedziały do mnie: - Żegnaj. Mała płakała, a ja odszedłem jak najdalej. No, to moja historia, aż dotąd.
Było mi przykro to wszystko opowiadać i spuściłem głowę. Spojrzałem kątem oka na Rozalie, która płakała.
- Proszę przestań płakać - zacząłem ją pocieszać.
- Już nie płaczę - powiedziała.
- A może opowiesz mi o sobie?
- A co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Nie wiem. Może jak dotarłaś do watahy.
<Rozalia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz