Siedziałam w jaskini patrząc jak nowe potomstwo matki powtarza moje ruchy kiedy uczyłam je walczyć.
-Bardzo dobrze Lily...ale musisz użyć więcej siły bo tak to Rick ciebie przygwoździ do ziemi...
-Dobrze Lejlo...-powiedziała delikatnym głosikiem moja siostra.
I oto tak spokojnie mijały dni.W watasze zwracali na mnie uwagę tylko z powodu tego że byłam na prawdę dobrą wojowniczką.Jednak pewnego dnia miało to się zmienić...
~Kilka tygodni później~
-Lejla!Teraz jest najlepszy moment!-krzyczał do mnie jakiś basior.Miałam zaatakować wilka który akurat stał tyłem do mnie.Dziwiło mnie to że chociaż stoję tu od kilku godzin to nikt mnie jeszcze nie zabił.Może czytali w myślach tak jak ja?Może wiedzieli że nie zamieszam nawet odsłonić uzębienia...Coś nagle popchnęło mnie na ziemię.Uderzyłam się w głowę i straciłam przytomność.Kiedy się odcknęłam wyglądało na to że było już po wojnie.Nie wiedziałam czemu moja łapa jest cała zakrwawiona i czuję w niej pulsujący ból.Przez dwa basiory,Faramira i Jack'a był przytrzymywany Louis.Wpatrywał się we mnie wściekle.Już wiedziałam kto mi to zrobił...lecz dla czego?Louis wyrwał się basiorom ale te zaraz do niego dopadły.
-Trzymajcie go!-syknął ktoś za mną.Odwróciłam się.Był to nasz samiec alfa.Wolałam nie czytać myśli tych wszystkich wilków które wpatrywały się we mnie z nienawiścią.
-Wiesz co się stało?-zapytał najpierw spokojnie alfa.Pokiwałam przecząco głową wiedząć że zaraz łzy napłyną mi do oczu.
-Straciliśmy tereny.Jesteśmy już w innym miejscu...w tej....dziurze!-krzyknął.
-Jesteś świadoma tego czyja to wina?Wystarczyło zabić ich alfę...stał tyłem do ciebie...nawet szczeniak by go zabił...a ty stałaś jak wryta...Louis popchnął ciebie aby rzucić się na alfę wrogów ale ten sprytnie wyminął go podstawiając pod jego szczęki swojego wojownika...Potem Louis musiał nad kimś wyładować złą energię...był w furii.Teraz go zabrali aby ochłonął.Musisz się wynieść z watahy.Jesteś dobrą wojowniczką ale co nam po tobie jeśli nie masz dość siły woli by zaatakować....
Wstałam powoli i pokierowałam się w dal.Ktoś koło mnie zaczął biec.Nagle z pyłu i kurzu wyłoniła się twarz Louisa.Zaczęłam biec szybciej ale wiedziałam że i tak nie mam szans bo każdy basior w watasze był ode mnie szybszy.Ktoś jednak go zawołał i biegły za nim już inne wilki by go powstrzymać.
Szłam nie wiadomo jakim śladem,czego się spodziewałam?I tak nikt mnie nie przyjmie do watahy.A jednak w końcu znalazłam inne wilki.Stanęłam na wzgórzu.Było tam widać dolinę na której było dość dużo wilków.Jeden akurat spojrzał na wzgórze i powiedział coś do jakiegoś białego,skrzydlatego wilka.Ten wznósł się w powietrze i był już koło mnie.
-Kim jesteś?-zapytał stanowczo
-Jestem Lejla,zostałam wygnana,szukam innej watahy....-chciałam kontynuować ale basior mnie uciszył.
-Chodź.Zaprowadzę cię do alfy.
<Seth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz