Mój brzuch było już bardzo wyraźnie
widać.Siedziałam własnie nad rzeką kiedy jedno ze szczeniąt albo jedno
jedyne szczenię mnie kopnęło.Jęknęłam bo to dosyć bolało.
-Nie martw się malutki...niedługo zobaczysz mamusię i będziesz z nią podziwiał te piękne widoki.Kocham cię...
-Ja też mamo!Ale nie musisz przez to mówić sama do siebie...-powiedział za mną Aron naśladując skomplenie szczeniakai śmiejąc się
-Aron...właśnie zaburzyłeś moją ciszę i spokój...chciałam trochę pobyć na osobności bo to też jest mi potrzebne...co?-zapytałam w końcu bo Aron z trudem powstrzymywał śmiech
-Bo wczoraj żaliłaś się że jesteś taka samotna...
-Jeny...Już sobie lepiej idź....A gdzie Lejla?
-Nie wiem...może na łące?Nie mam pojęcia.Próbowałem ją wyciągnąć aby przeszła się ze mną do lasu na polanę tam jest zwykle dużo wilków,ale ona mówi że nie czuje się dobrze w towarzystwie zbyt wielu nie najlepiej poznanych wilków.No nic...to będę leciał.
-Pa...-westchnęłam i znów się zapatrzyłam w rzekę.Do radości i obawy doszła jeszcze niecierpliwość.Nie mogłam się doczekac kiedy w końcu zobaczę swoje maluszki...lub maluszka.Jęknęłam bo ktoś znów chciał przypomnieć o swojej obecności.
-Tak,tak...to był wujek Aron ale nie bierz z niego przykładu...-uśmiechnęłam się do siebie po czym mały znów kopnął ale tym razem zbyt mocno.Dostałam skurczy.Po tych wszystkich torturach w końcu zaczęłam wylizywać malucha.Nie myliłam się.Był to samczyk.
Maleńki Aramis...
-Aramisie...mój kochany synku...-powiedziałam i polizałam czule szczeniaka po czole.Chwyciłam go w zęby i zaniosłam do jaskini.Samson spojrzał na mnie a potem na Aramisa.
<Samson?>
-Nie martw się malutki...niedługo zobaczysz mamusię i będziesz z nią podziwiał te piękne widoki.Kocham cię...
-Ja też mamo!Ale nie musisz przez to mówić sama do siebie...-powiedział za mną Aron naśladując skomplenie szczeniakai śmiejąc się
-Aron...właśnie zaburzyłeś moją ciszę i spokój...chciałam trochę pobyć na osobności bo to też jest mi potrzebne...co?-zapytałam w końcu bo Aron z trudem powstrzymywał śmiech
-Bo wczoraj żaliłaś się że jesteś taka samotna...
-Jeny...Już sobie lepiej idź....A gdzie Lejla?
-Nie wiem...może na łące?Nie mam pojęcia.Próbowałem ją wyciągnąć aby przeszła się ze mną do lasu na polanę tam jest zwykle dużo wilków,ale ona mówi że nie czuje się dobrze w towarzystwie zbyt wielu nie najlepiej poznanych wilków.No nic...to będę leciał.
-Pa...-westchnęłam i znów się zapatrzyłam w rzekę.Do radości i obawy doszła jeszcze niecierpliwość.Nie mogłam się doczekac kiedy w końcu zobaczę swoje maluszki...lub maluszka.Jęknęłam bo ktoś znów chciał przypomnieć o swojej obecności.
-Tak,tak...to był wujek Aron ale nie bierz z niego przykładu...-uśmiechnęłam się do siebie po czym mały znów kopnął ale tym razem zbyt mocno.Dostałam skurczy.Po tych wszystkich torturach w końcu zaczęłam wylizywać malucha.Nie myliłam się.Był to samczyk.
Maleńki Aramis...
-Aramisie...mój kochany synku...-powiedziałam i polizałam czule szczeniaka po czole.Chwyciłam go w zęby i zaniosłam do jaskini.Samson spojrzał na mnie a potem na Aramisa.
<Samson?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz