Wyszedłem na polowanie, był piękny dzień. No może trochę za piękny, właśnie wtedy moje życie legło w gruzach. Polowałem może dwie - trzy godziny (złapałem jelenia) i poczułem nieprzyjemny zapach i wycie wilków.
- Czyżby? Nie... - mówiłem to siebie i pobiegłem w stronę lasu.
Zobaczyłem, że on się pali i pobiegłem w stronę terenów watahy. Niestety ogień zasłonił mi drogę i nie mogłem przejść. Widziałem moją partnerkę, która powiedziała razem z córką:
- Żegnaj
Odszedłem kilka nocy spędziłem w jaskini, dopóki nie spotkałem Jaspera. To on właśnie przyjął mnie do watahy. Tak się cieszyłem, co szczerze rzadko, że aż wpadłem na...
- Mógłbyś trochę uważać? - powiedziała spokojnie.
Odwróciłem się i była to wadera Rozalia, znajoma mojej zmarłej partnerki.
- Przepraszam - powiedziałem.
<Rozalia?>
- Czyżby? Nie... - mówiłem to siebie i pobiegłem w stronę lasu.
Zobaczyłem, że on się pali i pobiegłem w stronę terenów watahy. Niestety ogień zasłonił mi drogę i nie mogłem przejść. Widziałem moją partnerkę, która powiedziała razem z córką:
- Żegnaj
Odszedłem kilka nocy spędziłem w jaskini, dopóki nie spotkałem Jaspera. To on właśnie przyjął mnie do watahy. Tak się cieszyłem, co szczerze rzadko, że aż wpadłem na...
- Mógłbyś trochę uważać? - powiedziała spokojnie.
Odwróciłem się i była to wadera Rozalia, znajoma mojej zmarłej partnerki.
- Przepraszam - powiedziałem.
<Rozalia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz