Przez chwile przysłuchiwałem się krótkiej rozmowie wader.Potem Nette zwróciła się do mnie.
-No pewnie że może iść...-powiedziałem i pokuśtykałem dalej.Byliśmy już u Desmonda.
-Des?Jesteś?-zapytała przed jaskinią Rozalia.
-Jestem,jestem.Co się stało?-zapytał basior wychodząc z jaskini.
-Przeklęty klif...
-Sądząc po twojej pozycji zapewne masz złamaną nogę...
-Strzał w dziesiątkę...-mruknąłem i pokuśtykałem do jaskini.
-Hm....to chyba piszczel...czekaj...lepiej to wypij...-powiedział Des
podając mi glinianą misę z czarnym płynem w środku który miał okropny
zapach owadów.
-E...nie to że jestem jakiś specjalnie delikatny...ale chyba jednak wolę trochę przecierpieć niż pić byle co...
-Byle co oszczędzi ci bólu takiego jakby groś wbijał ci w nogę rozżarzone pręty....
Spojrzałem zaskoczony na basiora i z obrzydzeniem zacząłem chłeptać
płyn.Potem rozlała się we mnie fala relaksu.Może przysnąłem...może
nie....Ale kiedy się już ,,obudziłem" było po wszystkim.Podziękowałem
Desmondowi i wyszedłem.Wpadł na mnie jakiś szczeniak.Był szary i
błękitnooki.
-Hej...uważaj...-mruknąłem a szczenię spojrzało na mnie bystrymi oczyma.
-Aramis!-usłyszałem czyjeś wołanie.Zza drzew wybiegła Reane.Ech...piękna
Reani...która niestety była już zajęta a na dodatek miała dziecko.
-O...witaj Seth.Słyszałam że złamałeś no...
-Tak...-przerwałem jej.-Ale już wszystko w porządku...to twój syn?
-Tak.Chodź tu Aramisie...-syknęła w stronę szczeniaka który skradał się w jakieś trawie.
-Uczę się polować!-krzyknął
-Na dziś wystarczy!Już przyniosłeś i pochwaliłeś się ojcu że upolowałeś królika...-krzyknęła Reane
-Upolował królika?-zapytałem
-Tak...dość dobrze poluje.Wybacz ale muszę iść.Aramis!Chodź tu!
Wzniosłem się w powietrze i obserwowałem watahę.Zniżałem się do
lądowania.Byłem zamyślony.Kiedy miałem już lądować wpadłem na Arashi.
-Oj...pani wybaczy...-powiedziałem otrząsając się z myśli.
<Arashi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz