Miałem dwa tygodnie.Matka zabrała mnie na
pewną polanę.Nagle stanęła przede mną gotowa do skoku.Wychyliłem się
zza niej.W drugim końcu polany stała tak samo ustawiona wadera a za
nią...a za nią szczenię którego wyglądu nigdy nie zapomnę.Moja mama i
wadera wymieniły ze sobą parę słów po czym ich mięśnie nie były już
napiętę.Rozmawiały ze sobą zwyczajnie.Ja z uśmiechem podszedłem do małej
waderki.Spojrzała na mnie nieśmiało.
-Cześć,jestem Aron a ty?
-Rene-powiedziała.
Mijały miesiące,potem lata.Od tamtej wizyty zawsze ja i Reane byliśmy razem.Byliśmy jak rodzeństwo,co z tego że z innego miotu i stada?Dowiedziałem się że Reane odeszła ze swojej watahy.Czemu się ze mną nie pożegnała?
Usadowiłem się na skale przed jaskinią.Rozmyślałem co teraz będzie...bez siostry,bez najlepszej przyjaciółki.Tak myślałem aż moje oko dostrzegło coś iskrzącego się na łące.Szybko zerwałem się i pobiegłem do jaskini alfy,czyli niestety mojego ojca.
-Ojcze...łaką w płomieniach.-rzuciłem swoim niskim głosem.Alfa tylko na mnie spojrzał i wybiegł z jaskini.Ruszyłem w jego ślady.Cała wataha biegła w stronę wąwozu.Już chciałem biec za nimi kiedy przed oczmi mijały mi sceny mojego życia.Gniewny ojciec który mnie nienawidził,siostra która wypominała mi ciągle kim jestem a kim powinien być i Reane...Reane która opuściła watahę a moim zadaniem było ją znaleźć.Pobiegłem więc w odwrotną stronę.Szedłem tak parę dni i nocy.Aż w końcu kiedy właśnie chciałem wejść na drzewo by poobserwować teren usłyszałem za plecami.
-Aron?
Wolno się odwróciłem.Na trawie stała wadera.Uśmiechała się promiennie.Była jak słońce...Znalazłem Reane...Moją kochaną siostrę Rene.Oczywiście nie była moją prawdziwą siostrą ale tak ją traktowałem.
-Rene!-ucieszyłem się tak że spadłem z drzewa ale zaraz się podniosłem aby przytulić waderę.
<Rene?>
-Cześć,jestem Aron a ty?
-Rene-powiedziała.
Mijały miesiące,potem lata.Od tamtej wizyty zawsze ja i Reane byliśmy razem.Byliśmy jak rodzeństwo,co z tego że z innego miotu i stada?Dowiedziałem się że Reane odeszła ze swojej watahy.Czemu się ze mną nie pożegnała?
Usadowiłem się na skale przed jaskinią.Rozmyślałem co teraz będzie...bez siostry,bez najlepszej przyjaciółki.Tak myślałem aż moje oko dostrzegło coś iskrzącego się na łące.Szybko zerwałem się i pobiegłem do jaskini alfy,czyli niestety mojego ojca.
-Ojcze...łaką w płomieniach.-rzuciłem swoim niskim głosem.Alfa tylko na mnie spojrzał i wybiegł z jaskini.Ruszyłem w jego ślady.Cała wataha biegła w stronę wąwozu.Już chciałem biec za nimi kiedy przed oczmi mijały mi sceny mojego życia.Gniewny ojciec który mnie nienawidził,siostra która wypominała mi ciągle kim jestem a kim powinien być i Reane...Reane która opuściła watahę a moim zadaniem było ją znaleźć.Pobiegłem więc w odwrotną stronę.Szedłem tak parę dni i nocy.Aż w końcu kiedy właśnie chciałem wejść na drzewo by poobserwować teren usłyszałem za plecami.
-Aron?
Wolno się odwróciłem.Na trawie stała wadera.Uśmiechała się promiennie.Była jak słońce...Znalazłem Reane...Moją kochaną siostrę Rene.Oczywiście nie była moją prawdziwą siostrą ale tak ją traktowałem.
-Rene!-ucieszyłem się tak że spadłem z drzewa ale zaraz się podniosłem aby przytulić waderę.
<Rene?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz