Leżałem na skale przed jaskinią alf.Zauważyłem Molly i jej przyjaciółkę.Szły w kierunku klifu.Mówiły coś i jednocześnie na mnie patrzyły.Podkradłem się do klifu aby coś nie coś podsłuchać.
-Już niedługo Kate...Kiedy tylko dojdę do władzy poproszę Seth'a abyś została alfą...
-A co potem?
-Zostawię Seth'a i sama będę sieszyła się ze stanowiska...
-Dobrze ale przecież jeśli ty rzucisz Seth'a to on będzie tylko alfą.Pierwszeństwo mają ci którzy są synami/córkami alf...
-Hm...tego nie przemyślałam..no trudno...będę najwyżej siedziała z Seth'em...tylko jak Amir na to zareaguje?Będe się z nim spotykać po kryjomu...
Potem wadery rozmawiały tylko o przywilejach jakie je czekają.Więc takie rzeczy się wyprawiają za plecami syna alfy?Pierwsze co zrobiłem to ruszyłem prosto do jaskini Amira.On spojrzał na mnie pytającym wzrokiem ale zdążyłem się już na niego rzucić.Na początku uciekł przed jaskinię ale i tak go dorwałem.Wokół nas zrobiło się zamieszanie.W końcu ktoś zaczął mówić cieńkim głosem abyśmy się uspokoili.Kiedy nie zwróciliśmy na to uwagi wilczyca weszła między nas.Musiałem przestać atakować Amira gdyż przez przypadek mógłbym skrzywdzić waderę.
-Uspokój się Seth...o co chodzi?-zapytała moja siostra.Ja jednak tylko warknąłem na Amira i pobiegłem do swej jaskini.Tam obmyśliłem ciekawy plan.
Nadszedł dzień w którym mój plan zostałby zrealizowany.Wyszedłem na środek polany.
-Ehm...ehm...-chrząknąłem.-Czy mogę zabrać głos?Tak?To świetnie.Otóż...zozstałem wybrany jako następca mojego ojca,alfy Sazana.Jednak wczoraj zdałem sobie sprawę że to nie dla mnie.Jestem młodym wilkiem który szuka przygód,który nie znosi kłamstwa i oszustwa...-ostatnie słowa wypowiedziałem gwałtowniej.
-Tak więc...chcę odejść z tej watahy i dać szansę Kari aby to ona mogła być alfą.-spojrzałem na swoją siostrę.W jej oczach malował się smutek.
-A ty Molly...no trudno...to było zwykłe,przelotne zauroczenie...niestety ale z nami koniec...Nie warto zadawać się z waderą która ma dwóch partnerów w tym jednego nie kocha lecz jest jej potrzebny aby utrzymać stanowisko!-krzyknąłem i pobiegłem do lasu.Szedłem tak parę dni aż wreszcie znalazłem się na jakieś łące.Ukryłem się za krzewami w razie czego.Na łąkę przyszła jakaś wadera.Była bardzo piękna.Była w odcieniach żółci i złota...a do tego wszystkiego miała piękne,duże,zielone oczy.Westchnąłem.Wyglądała na miłą,nie pewną siebie,uprzejmą i szczerą.Może tak wyjść i się przywitać?Już wystawiałem jedną łapę do przodu kiedy zza drzew wybiegł jakiś basior i przytulił waderę.Poczułem coś takiego jakby kamień wpadł mi do żołądka.Może to tylko jej brat?Pomyślałem ale basior pocałował waderę...nie...to nie mógł być jej brat...Jednak zapomniałem schować łapy z powrotem za krzak.
-Kim jesteś?-zapytał basior stając przed waderą i zasłaniając ją własnym ciałem.
Wyszedłem zza krzewu i uśmiechnąłem się do wadery.Ona też go odwzajemniła ale miała dość zmieszną minę.
-Jestem Seth...to wasza wataha?Chętnie dołączę...A ta piękna wadera to?...-zapytałem z złośliwym uśmiechem basiora
<Samson?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz